środa, 20 lipca 2016

2.
Eh kolejny M... długo się poznawaliśmy, a przez ponad rok był moim przyjacielem. Początkowo myślałam (nie tylko ja), że jest gejem hehe :D. Racją jest to, że w przyjaźni prędzej czy później któraś ze stron poczuje coś więcej, w naszym przypadku oboje to poczuliśmy. Zauroczenie ? Miłość ? Tak to można było wtedy nazwać. W przeciwieństwie do tamtej dwójki, był złotym człowiekiem interesował się mną, pomagał i dbał. Jednak od samego praktycznie początku czułam, że to był błąd, że przyjaźń to było maksimum co powinno nas łączyć. I tak mijał czas, zamieszkaliśmy razem. Po dwóch i pół roku bycia razem wszystko co nas połączyło pękło, rozmyło się, znikło... Czułam kompletną pustkę, nie mogłam w to uwierzyć, jak to się stało, że z osobą z którą potrafiłam przegadać parę godzin przez telefon teraz nie mam żadnego tematu... Nawet bardzo starając się nie wiedziałam co mogę mu powiedzieć, pustka i jedynie marna egzystencja. Znaliśmy się bardzo dobrze, jednak nigdy nie potrafił wyczuć momentu, gdy go potrzebowałam, by poczuć się bezpiecznie. Przez cały ten czas czułam jakbym to ja była tym silnym mężczyzną w związku, a do tego kucharką, sprzątaczką Panią i Panem domu... Byłam tym wszystkim, tylko nie kochanką. Bardzo przeszkadzało mi i męczyło proszenie się o seks. Tego też nie mogłam zrozumieć...  jak dwoje zdrowych, młodych ludzi może robić to raz w tygodniu i to najlepiej "po Bożemu". Frustrowało mnie ciągłe inicjowanie i wydobywanie okoliczności sprzyjających zbliżeniu. Cieszyłam się, gdy razem zamieszkaliśmy, sądząc że może coś się zmieni... Zmieniło się na raz w miesiącu haha. Jego zainteresowanie ogółem też się zmniejszyło, na każdy mój pomysł zrobienia czegoś wspólnie odpowiadał, że to głupie, bez sensu. Gasił mój zapał i chęć walczenia o ten związek. Moje fantazje i pragnienia przybierały coraz to nowsze scenariusze, a rzeczywistość eh... Czemu bałam się o tym mówić na głos, nie wiem ... Może blokowało mnie takie podejście, a może czułam, że to nie jest to, że należy uśpić wszystkie te pokłady erotyzmu, popędy i fantazje i jedynie marzyć.
Nigdy nie chciałam go skrzywdzić i nie sądziłam, że on chciałby mojej krzywdy... (O zdradach nie było mowy, są zasady którymi zawsze bd się kierować!). Zdobyłam się w końcu na odwagę i w rozmowie o NAS, powiedziałam, że "nie jestem szczęśliwa i chciałabym coś zmienić", po czym... Gwóźdź do trumny... Nic ! Informacja zawisła gdzieś w czasoprzestrzeni. Nie wiem czy znacie to uczucie duszenia w gardle ? To chyba był żal... Żal, że zmarnowaliśmy przyjaźń, żal, że książę okazał się księżniczką, żal, że tak piękna i czysta relacja przerodziła się w niechęć i złość.
I tak to po wspólnym sylwestrze rozstaliśmy się. Pamiętna data, skok w Nowy Rok :)
A co za tym idzie nowe szokujące postanowienia, zmiany i plany..., ale cóż za pięknie być nie mogło...

Gdzieś na jeziorze Mamry

1 komentarz: