sobota, 23 lipca 2016


 3.
Chociaż w moim życiu zawsze było dużo osób jedni przychodzili i odchodzili inni zostawali, wiele z nich zapewniało ze jestem ich "Naj", to ja i tak czułam się samotna. Od kiedy zginął mój Tata nic nie zdołało zapełnić tej pustki. Tęsknie i potrzebuje rozmowy w końcu o mnie, szczerej i leczącej serce. Pogłaskania po głowie i tych banalnych słów "Wszystko będzie dobrze, zobaczysz".
Nie ufam ludziom, chociaż jestem osobą bardzo towarzyską nie potrzebuje wypełniać sobie czasu towarzystwem innych. Tyle razy ile dostałam lekcję od swoich niby przyjaciół, utwierdziło mnie w przekonaniu, że żadne z nich nie jest warte tego miana. Nigdy nie spotkałam osoby która tak po prostu chciałaby mnie wysłuchać, zrozumieć i przedstawić swój punkt widzenia na dany problem. Od momentu śmierci mojego Taty można powiedzieć, że zostałam sama ! Ze strony mamy nigdy nie otrzymałam wsparcia, ani dobrego słowa (Chociaż kocha mnie to jest pewne i jest cudowną osobą). Zawsze tylko wytykanie błędów, które każdy przecież popełnia, ciągła ingerencja w życie i próby ustawienia pod swoje dyktando, wspólnie ze swymi "wspaniałymi" siostrami. Mówi się, że "z rodziną najlepiej tylko na zdjęciu", przykre jest to, że w tym przypadku nawet to jest o wiele za wiele ... Zawsze brakowało mi partnerstwa w relacji rodzinnej, zrozumienia, a nie ciągłego wygłaszania swych ideologi sprzed 60 lat (bo jak tamte czasy można równać do obecnych?) Jak w ogóle można narzucać komuś swoje zdanie? Jak można twierdzić, że jeśli coś jest najlepsze dla mnie będzie też najlepsze dla Ciebie ?... Gdy zaczęłam spotykać się z ostatnim M. oczarował on swoją osobą te wszystkie "piranie"i ataki na mnie uspokoiły się. Wszyscy przekonani byli, że zostanie on moim mężem i będziemy żyli długo i szczęśliwie. A tu taki psikus ! "Ona oszalała", "coś jej się w głowie poprzestawiało", "pewnie zrobiła mu coś złego"słyszałam i musiałam wysłuchiwać. Najlepiej jest oceniać kogoś nie znając prawdy, nie chcąc jej poznać. A i po co miałabym im ją wyznawać skoro mówiąc mamie "nie byłam z nim szczęśliwa" usłyszałam, że "to nic ja też za Twojego Tatę wyszłam bez miłości". Jak tak można było powiedzieć ? Gdybyśmy żyli w czasach, gdzie małżeństwa były przymusem rodziców, jestem przekonana, że sprzedaliby mnie byle komu heh. Pamiętam wszystkie słowa, które pocięły mi serce na kawałki. Poczułam "że pustka pustki jest już tak pusta, że nawet pustki już nie ma". Nie ma nic, ani uczuć, ani zrozumienia, ani serca... mimo wszystko ja nadal się uśmiecham, będąc sama poczułam się szczęśliwsza... Teraz postanowiłam inwestować wyłącznie w siebie, nie musząc się nikomu z niczego tłumaczyć. Chociaż od czasu rozstania minął już prawie rok po dzień dzisiejszy słyszę że "nie udało Ci się w życiu, ten M. był taki fajny chłopak". Eh... jedyne do czego doprowadziły takie gadki to do ostrej agresji słysząc tylko to imię, wstaję i wychodzę. Jak prosto można uprzykrzać komuś życie, banalnie...
Tak więc postanowiłam być sama. Jak długo ? ... to się okaże... Kolejnym postanowieniem, jest spróbować z inną kobietą, ale nie związku tylko czystej zabawy i przyjemności. Póki co jednak nie umiem się do tego zabrać... ;/
Jedno jest pewne bliskość drugiej osoby jest bardzo ważna, dlatego raz w życiu postanowiłam złamać swoją zasadę, że wyłącznie ze swoim chłopakiem i znaleźć sobie "kochanka"...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz